11.02.2014

Chapter 14


Długo dochodziłam do siebie. Za każdym razem kiedy zdawało mi się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, lekarze decydowali się na nowy zabieg nogi. Nie mogłam samodzielnie się poruszać, ale nie narzekałam. Wszyscy skakali koło mnie jak marionetki i byli na każde moje zawołanie. Nie przywykłam do bycia zależną od kogoś, ale musiałam pogodzić się z tym, że minie poro czasu nim znów będę poruszać się samodzielnie. To było frustrujące, kiedy chciałam wyjść na spacer do ogrodu i za każdym razem musiałam prosić o to mamę, bądź ojca.
Co do ojca. Kupił mi dom w Barcelonie.  Kiedy się o tym dowiedziałam, o mało nie spadłam z krzesła. Stwierdził, że lepiej mi będzie dochodzić do siebie w miejscu, które kocham. Chyba naprawdę wziął odpowiedzialność za mój wypadek i chciał mi to jakoś wynagrodzić. Gdyby nie kłótnia z nimi, to nie wsiadłabym do tego cholernego samochodu i wszystko potoczyłoby się inaczej.
Marc spędzał dużo czasu na treningach, ale przylatywał do mnie kiedy tylko mógł. Czasami nawet dwa razy w tygodniu. Nim miałam przenieść się z powrotem do Barcelony, lekarz zalecił mi bym przez jakiś czas poprzebywała z rodzinom i choć trochę wróciła do normalności. Chciał mieć pewność, że po wyjeździe dam sobie sama radę i nie będę od nikogo zależna. W sumie miał rację. W Barcelonie spędzałabym całe dnie w domu przed telewizorem, czekając aż Marc lub któryś z przyjaciół mnie odwiedzi. W Los Angeles miałam pod ręką mamę, która ostatnimi czasy bardzo się zmieniła. Na korzyść, zdecydowanie. Chyba przez rozstanie z ojcem, ale nie chciałam w to wnikać. W każdym bądź razie, rozmawiałam z nią sporo i mogłam z czystym sumieniem powiedzieć, że nie jest tą samą apodyktyczną osobą co kiedyś.
Marta odwiedziła mnie kilka razy. Po ślubie stała się jeszcze bardziej zdystansowana do otoczenia, ale w dalszym ciągu była moją jedyną siostrą i martwiła się o moje zdrowie. Ja natomiast martwiłam się o nią, bo była w ciąży, a zdecydowanie pracowała zbyt dużo. Powinna się oszczędzać, a w rzeczywistości wylewała siódme poty w firmie ojca.
Patricia latała pomiędzy Nowym Jorkiem, a Los Angeles. Chciała być zarówno przy mnie, jak przy mamie. Pani Louisa z każdym dniem wyglądała coraz lepiej i prognozowano jej powrót do zdrowia. Cieszyłam się, bo wiedziałam doskonale jak to zniszczyło od wewnątrz Pat. Kiedyś była bardziej szalona, rozrywkowa. Kiedy dowiedziała się o chorobie mamy, na jej twarzy rzadko pojawiał się uśmiech, no chyba, że rozmawiała przez telefon z Alexis’em.
*
Wszystko wracało do normy. Po dwóch miesiącach nastał dzień, w którym mogłam wsiąść do odrzutowca ojca i powrócić do Barcelony, za którą tęskniłam bardziej niż przypuszczałam.
Dom był oszałamiający. Miał mnóstwo pokoi, zakamarków i wspaniały widok na morze. Na plażę schodziło się po drewnianych schodach, a mimo to był dość mocno odseparowany od innych domów na plaży.
Dwóch pracowników mojego ojca miało za zadanie przetransportowanie mnie do domu i pomoc w dźwiganiu moich walizek. Byłam im niesamowicie wdzięczna, ale nie pozwoliłam by wyręczali mnie we wszystkim.
- Kim pani jest? – w salonie siedziała dziewczyna o krótkich czarnych włosach i okularach na nosie. Na mój widok zerwała się z miejsca i pospiesznie do mnie podeszła.
- Nazywam się Nelly Montoya. Zatrudnił mnie Pani ojciec. – podałam jej rękę i dzięki dwóm kulom pod pachami przedostałam się na kanapę.
- Jak to zatrudnił? Jako kogo? – nie spodziewałam się zastania w moim domu kogoś zupełnie obcego. Mimo, że dziewczyna wyglądała na sympatyczną, w dalszym ciągu byłam zaskoczona jej obecnością.
- Do pomocy. Mam panią zawozić na rehabilitację, gotować i sprzątać. Wiem, że nie jest pani zadowolona… ale pani ojciec…
- Tak, znam dobrze mojego ojca. – przerwałam jej. – Ile Ci płaci? Podwoję stawkę.
- Podpisałam z nim umowę. Pani Ortega, ta praca jest mi naprawdę potrzebna, a ja nie chcę mieć kłopotów. – powiedziała pospiesznie. – Mam wynajęte mieszkanie za rogiem, więc nie będę sprawiać żadnych kłopotów.
- Nie o to chodzi. – westchnęłam głośno. – Niby ojciec dał mi wolną rękę i kupił nawet dom, ale stale chce mieć nade mną kontrolę. Nie zniosę tego dłużej.
- Potrzebuje Pani pomocy. – wskazała na kule opierające się o kanapę. – Proszę pozwolić mi wykonywać swoje obowiązki.
Nie wiedziałam co mam więcej powiedzieć. Ojciec jak zwykle postawił mnie przed faktem dokonanym i nie miałam wpływu na to w żadnym wypadku. Dostałam pomoc domową bez żadnej konsultacji i to naprawdę mnie zdenerwowało. Gdyby nie to, że Pat musiała zostać w Nowym Jorku przy mamie, to byłaby moją niańką na pełen etat. Już chciałam zadzwonić do ojca, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.
Chciałam się podnieść, ale wyręczyła mnie Nelly. Wpuściła do środka zdezorientowanego Marc’a, który początkowo obawiał się wejścia do środka, bo sądził, że pomylił adresy.
- Jak lot? – podszedł do mnie i kucnął przy moich nogach.
- W porządku. – kątem oka dostrzegłam jak Nelly kieruje się do kuchni. – Wiesz, że ojciec zatrudnił tę dziewczynę do pomocy? Nie powiedział mi ani słowa, dopiero dowidziałam się o tym jak weszłam do domu.
- Przyda Ci się pomoc. – odgarnął kosmyk moich włosów z policzka i delikatnie musnął mnie w usta. – Tęskniłem za Tobą.
- Ja za Tobą też. – pogładziłam go po policzku. – Co tutaj robisz o tak wczesnej porze? – spojrzałam na zegarek, który wskazywał jedenastą. – Nie masz treningu?
- Właśnie z niego wracam. Byłem dwie godziny na siłowni, a wieczorem mecz. Przyjdziesz? – spojrzałam na niego zdezorientowana. – Nie pamiętasz? Obiecałaś.
- Nie pamiętam czegoś takiego. Ostatnio miałam wiele na głowie.
- Jeszcze nigdy nie byłaś na moim meczu. Dziś musisz przyjść. – wyjął z torby dwa bilety i pomachał mi nimi przed twarzą. – To jak będzie?
- No niech będzie. – wzięłam od niego bilety i spojrzałam na plakietki vipowskie. – O której mam tam być?
- Pojedziesz z Alexisem. Pat przyleciała z Tobą?
- Nie. Sama nie wie kiedy przyjedzie. Ostatnimi czasy unikała odpowiedzi. – powiedziałam. – A co u mojego ulubionego Sanchez’a?
- Jak to on… papla co mu ślina na język przyniesie. Dziś w szatni tańczył w samych bokserkach i wrzucał zdjęcia na instagram.
- Patricia dużo o nim mówiła. W sensie w samych superlatywach, że przez cały ten czas, kiedy jej mama była w szpitalu, on dzwonił do niej, wysyłał smsy na poprawę humoru. To bardzo miłe z jego strony. – chłopak usiadł obok mnie na kanapie i objął ramieniem. – Myślisz, że dalej mu zależy?
- A jej?
Wzruszyłam w odpowiedzi ramionami. Pat zawsze przebierała w facetach. Była w tym zdecydowanie lepsza ode mnie. Ale nie zazdrościłam jej tego, bo w efekcie zawsze ich rzucała i w ich miejsce znajdywała kolejnego chętnego.
Jednak jej relacja z Alexis’em była zdecydowanie inna niż jej poprzednie związki. O ile tak w ogóle można było je nazwać. Promieniała na sam dźwięk jego głosu, a jego widok przyspieszał bicie jej serca. Cieszyłam się, że wreszcie się zakochała. Bez pamięci, bez zwracania uwagi na cokolwiek.
- Alexis jest zaangażowany w ten związek na sto procent. Jeżeli ona go oleje, to złamie mu serce. – westchnęłam na jego słowa. Nie chciałam do tego dopuścić, ale nie mogłam zbyt mocno ingerować w ich sprawy. To była sprawa między nimi i nie zamierzałam się wtrącać. Przynajmniej teoretycznie nie zamierzałam. – Kocham Cię. – musnął delikatnie mój policzek.
- A ja Ciebie. – uśmiechnęłam się szeroko. To było niesamowite uczucie. Z dnia na dzień było coraz mocniejsze, a to zaledwie trzy miesiące. W tym dwa spędzone w Stanach. Chciałam jakoś odreagować czas kiedy dzień wypełniały mi wizyty u przeróżnych lekarzy, ale za każdym razem, gdy chciałam być spontaniczna, moja noga dawała mi się we znaki. Szyna, która unieruchamiała mi nogę była okropnie niewygodna i miałam wielkie trudności poruszaniu się, ponieważ sięgała od uda aż po samą kostkę. Kule zdecydowanie poprawiały mi koordynację, ale wciąż potrzebowałam kogokolwiek by pomógł mi wyjść po schodach. To było naprawdę irytujące.
Jeszcze bardziej wkurzał mi fakt, że ojciec zatrudnił Nelly. Niby to sympatyczna dziewczyna i nie miałam prawa wyrobić sobie o niej opinii, bo znałam ją kilka godzin, ale na litość boską… ojciec w dalszym ciągu chciał mnie kontrolować. Jak nie osobiście, przez swoją ochronę, to przez niewinną dziewczynę, która zapewne nie wiedziała, że współpraca z moim ojcem nie należy do najprzyjemniejszych. Musiałam ją jakoś zdzierżyć, ale nie chciałam zachowywać się wobec niej jak rozkapryszona panienka z bogatego domu.
Kiedy wyszła z kuchni z filiżankami świeżo zaparzonej kawy, od razu zaprosiłam ją by usiała razem z nami. Z początku nie chciała, ale po namolnym dręczeniu przez Marc’a, zmieniła zdanie.
- Mam bilety na dzisiejszy mecz. Masz ochotę iść ze mną? – spytałam dziewczynę, która nie czuła się swobodnie w naszym towarzystwie. Wcale się jej nie dziwiłam, bo nas była dwójka, a ona siedziała naprzeciwko nas, niczym na przesłuchaniu o pracę.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. – odpowiedziała po namyśle. – Nie wiem nawet gdzie jest stadion. Jestem tutaj pierwszy raz.
- To idealny czas na poznawanie najciekawszych zakątków Barcelony. – powiedział Marc. – A z drugiej strony nie pozwolisz chyba, żeby Florence sama poszła na zatłoczony stadion z nogą w szynie i z kulami pod rękoma? – zaśmiał się do niej.
- No, nie mogę na to pozwolić. – uśmiechnęła się. Najwyraźniej czuła się głupio z tym, że miała wejść z nami w relacje bardziej koleżeńskie niż tylko na polu pracownik i pracownica. Mi to w żadnym wypadku nie przeszkadzało. Ba, chciałam nawet poznać ją lepiej skoro miałam spędzać z nią bardzo dużo czasu.
Z drobną pomocą Marc’a wydreptałam na górę do swojego pokoju i znalazłam coś wygodnego do założenia na wieczór. Chłopak pędził na ostatni trening, pożegnał się ze mną całusem i wybiegł z telefonem komórkowym przy uchu. Alexis żalił się, że znów nie zagra, a dyżurującego psychologa na pokładzie miał odgrywać tym razem mój chłopak. Zawsze mi się wydawało, że w te klocki najlepszy był Sergi Roberto, który miał niesamowitą zdolność słuchania, albo wyłączania się w odpowiednim czasie i rozmyślaniu nad różowymi jednorożcami. Jak faktycznie było, sama nie wiedziałam. W każdym bądź razie Marc spełniał się doskonale w swoim zadaniu i chyba całkiem na poważne myślał, że mógłby zajmować się tym na co dzień. Nie byłam jednak pewna, czy bym to psychicznie przeżyła.

Koło osiemnastej zaczęłam się zbierać. Założyłam koszulkę Marc’a, którą wręczył mi przy którejś z okazji oraz czarne szorty, które odsłaniały moją pokiereszowaną nogę w całej okazałości. Miałam to w nosie, bo miało mi być wygodnie, a nie modnie. Włosy rozpuściłam i na nos nasunęłam czarne okulary. Musiałam całkowicie przyzwyczaić się do torebek zakładanych na ramię, ponieważ nie mogłam sobie pozwolić na noszenie żadnej w rękach. Mama wysłała mi kilka ślicznych i małych kopertówek od prady, które idealnie pasowały do każdej okazji.
Nelly wyglądała na zadowoloną, że zaproponowaliśmy jej wypad na mecz. Co mogła robić sama w piątkowy wieczór bez znajomych i w dodatku w obcym mieście? W sumie miałam wrażenie, że gdy pozna chłopaków to jednak wolałaby siedzieć w domu i nie mieć takich „atrakcji”. O latających gaciach Alexis’a w szatni (i poza nią) krążą już legendy.
 Kiedy nasz przystojny Chilijczyk zajechał pod mój dom z piskiem opon, miałam wrażenie, że sąsiedzi dostali zawału serca. Ochrzaniłam go od razu, że płoszy nowych sąsiadów, a jeszcze ich nawet nie poznałam.
- A kim jest Twoja znajoma? – zsunął okulary na czubek nosa i zmierzył Nelly z góry na dół.
- Alexis! – szturchnęłam go w bok. – Bez takich!
- No co? – spojrzał na mnie zszokowany. – Może Patricia jest w Stanach, ale wiedz, że ja mam na Ciebie oko. – zaśmiał się głośno na moje słowa i otworzył drzwi od samochodu. Pomógł mi wejść na przednie siedzenie i usiadł za kierownicą.
Przez całą drogę gadał jak szalony i wcale się temu nie dziwiłam, bo zawsze się tak zachowywał. Nelly natomiast obserwowała go uważnie i co chwilę kiwała z niedowierzaniem głową.
Pod stadionem były już tłumy. Na szczęście Alexis wjeżdżał na strzeżony parking z drugiej strony, ale nie uszło to oczywiście fleszom paparazzi, którzy koczowali przy bramie na świeże mięso. Pewnie myśleli, że jestem jego nową panienką, ale nie obchodziło mnie to w ogóle. Kiedy pomógł mi wysiąść z auta zaczęło się całkowite piekło. Flesze dosłownie świeciły mi po oczach z każdej możliwej strony. Dziennikarze wyprzedali nas z nadzieją, że wypytają nas o jakiś intymny szczegół, bądź zrobią nam pikantne zdjęcie. Szliśmy w trójkę unikając aparatów jak ognia, ale kiedy jakiś paparazzo krzyknął coś do Alexis’a, ten nie wytrzymał.
- Tak, jesteśmy razem, od dwóch lat, planujemy ślub i piątkę dzieci. – spojrzałam na niego zaskoczona, ale w tamtym momencie pragnęłam ich szybko wyminąć i wejść na stadion. Całkowicie oparłam cały swój ciężar ciała na ramieniu Sanchezja, który strasznie szybko przepychał się pomiędzy dziennikarzami. Nelly szła przed nami i próbowała jakoś zrobić tunel, ale wydawało mi się, że aparaty o mało co nie uderzają mnie w głowę. O jakiś kosmos. Jak można tak żyć? Ciągle pod presją prasy? Nie zdzierżyłabym tego nawet za milion dolarów.
Ochrona zaczęła rozganiać paparazzi, ale dopiero kiedy weszliśmy do budynku. To było straszne. Czułam się jak w klatce i dopiero kiedy usiadłam w wygodnym fotelu na stadionie mogłam swobodnie oddychać.
Alexis przyniósł nam wodę i usiadł obok nas w fotelu. Byliśmy w dalszym stopniu w szoku, ale dopiero po chwili zaczęło do nas tak naprawdę docierać to co powiedział Alexis. Zrobił z nas parę i to w dodatku planującą ślub! Kiedy Nelly pokazała mi w telefonie jakąś stronę internetową z naszym zdjęciem i wymownym podpisem: „Sanchez z narzeczoną w drodze na Camp Nou”, natychmiastowo pobladłam.
Nie chciałam jednak zacząć panikować. To przecież tylko prasa, kto uwierzy im w jakieś tam plotki wyssane z palca? Plotki, które rozsiewa sam Alexis?
Gdybym miała pistolet, to użyłabym go natychmiastowo. Na Alexisie. Na jego spalonej skórze i sztucznym uśmiechu.

****************************************************  

 Hej! Rozdział trochę naciągany, ale wybaczcie... pisałam go jak najszybciej się go dało, bo chciałam dodać coś od razu po powrocie do domu. Dziękuję za miłe komentarze i do napisania ;-)

15 komentarzy:

  1. Nie gadaj , bo rozdział jest świetny < 3
    Eh , na początku myślałam , że ojciec Flo zrozumiał , że ona potrzebuje prywatności , ale najwidoczniej się pomyliłam :D
    Cieszy mnie , że Marc i Florence świetnie się dogadują i mam nadzieję , że tak zostanie :*
    No i Alexis musiał coś palnąć , no bo inaczej nie byłby Alexisem XD
    Czekam z niecierpliwością na następny < 3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah, a się uśmiałam. Kocham Marca i Flo razem <3 A Alexis to Alexis. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahahha, Tekst Alexisa do prasy, padłam z krzesła! hahahaha. Ciekawe co na to Marc, hmmmm :D
    Fajnie, że tyle już wytrzymali, on ją koooooooooooooocha <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :) z niecierpliwoscią czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :) z niecierpliwoscią czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cholera..znowu przegapiłam ;______; ale cicho juz nadrabiam :* hahahaha ten tekst Alexisa xdd Ty to potrafisz rozsmieszyc czlowieka ;) kiedy następny? ;) nie moge sie doczekac ;) i wpadnij do mnie na 16 ;) kazda opinia sie dla mnie liczy ;) calusy :*

    OdpowiedzUsuń
  8. To ja xd o ktorego goscia z krotkimi wlosami Ci dokladniej chodzilo? :3

    OdpowiedzUsuń
  9. No to ten z krotkimi wlosami to Andy wlasnie <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Sluze pomoca :3 Moge Ci ich poopisywac :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Andy Dennis Biersack- urodzony 26 grudnia 1990 roku, wokalista i zalozyciel Black Veil Brides :3 o nim moge w sumie najwiecej gadac :3 chodzil do szkoly katolickiej :x ale mimo tego kiedy dorosl przestal wierzyc w Boga i obecnie jest ateista :3 w szkole byl przesladowany, jego historie opowiada piosenka ,,Knives and pens" kiedy byl maly wystepowal w reklamach :3 obecnie mieszka w Cincinatti podejrzewam ze niedaleko lotniska :3 swoj pierwszy zespol zalozyl kiedy mial 14 lat byl w sumie z malo oryginalna nazwa ,,Biersack" no ale o tym trzeba poczytac hehe ;) uwielbia tatuaze, i oczywiscie batmana, ktory jest jego ulubiona komiksowa postacia z dziecinstwa. Jest uzalezniony od palenia papierosow :( uwielbia zwierzeta, szczegolnie koty ;3 pisze wiersze o.o sam sobie scina wlosy. I uwaga Andy jest naturalnym blondynem! :3 aha. I jeszcze. Ma dziewczyne ;( Juliet Simms

    OdpowiedzUsuń
  12. Ładnemu we wszystkim ładnie <3 Teraz Ashley Purdy :) Urodzony 28 stycznia 1984.Jest basista Black Veil Brides:3 zaskoczenie: z zawodu jest grafikiem. Projektuje ciuchy ;3 ma wlasny sklep internetowy do ktorego adres wczesniej podawalam ;) Twierdzi ze to fani sa zboczeni ale on sam...cuz xdd lubi sie zabawic ^^ z tego co mi wiadomo przepada za swoimi kuzynami ;) kiedy jest nawalony to wlacza sie u niego ADHD xdd aktualnie chyba nie ma dziewczyny

    OdpowiedzUsuń
  13. Hehe ^^ o to chodzilo ^^ no to teraz Jeremy ,,Jinxx" Ferguson- urodzony 7 stycznia 1686. Z wyksztalcenia jest muzykiem i autorem piosenek. Tutaj mile zaskoczenie: oprocz gitary gra na skrzypcach (przecudnie trzeba tylko posluchac), wiolonczeli, fortepianie... robi straszne miny podczas koncertow i normalnie czasami sie go boje xdd jest po rozwodzie z Sammi rozstali sie bo podobno Jinxx ja zdradzal :x szkoda bo byli taka urocza para ;( Christian ,,CC" Coma- urodzony 21 kwietnia 1984-1985 w Los Angeles. Jest chyba najaktywniejszym czlonkiem BVB. Jego ulubiony kolor to zielony o.o zaczynal jako perkusista jezzowy :3 uwielbia swoich fanow, z zespolu chyba najlepiej dogaduje sie z Ashem i rowniez kocha zwierzeta ^^ ma psa :) Jacob Pitts- urodzony 21 sierpnia 1988, gitarzysta, pisarz i producent muzyczny. Nagrywa filmiki z nauka grania piosenek BVB na yt :) niedawno zmarla mu mama ;( jest zareczony z Ellą, zrobil jej nawet urocza niespodzianke na walentynki ^^ ma psa- Trixie. Moze. Cos jeszcze wycisne z wywiadow. Na razie tyle :3

    OdpowiedzUsuń
  14. Jesli chodzi o piosenki zacznij od ,,In the end" ;) kolezanka zaczynala od ,,Perfect Weapon" i niestety sie zniechecila :c

    OdpowiedzUsuń